Dzisiaj nie będzie za dużo obrazków, będzie za to trochę pisania.
Dawno mnie tu nie było, bo działo się u mnie dużo i szybko. A poza tym - zupełnie nie miałam czasu na wymyślanie czegoś na paznokciach poza jednolitym kolorem.
W dodatku moje zawsze piękne i mocne paznokcie zaczęły umierać - pracowałam w klubie fitness, więc często stykałam się z różnymi płynami do dezynfekcji sprzętu. Po 2-3 miesiącach moje paznokcie były w strasznym stanie, łamały się i rozdwajały, nawet kiedy były całkowicie spiłowane.
W końcu skapitulowałam i zdecydowałam się na żel, chociaż przez całe dotychczasowe życie zarzekałam się, że nigdy, nie ma opcji i w ogóle NIE. Po 9 miesiącach zażelowania, znudziło mi się. Zatęskniłam za naturalnymi, spoglądałam tęsknie na moją szufladę z lakierami. W dodatku zmieniłam pracę ;)
W zeszłym tygodniu zauważyłam, że jeden z żeli podszedł mi powietrzem, więc po kilku dniach z paznokciem trzymającym się na słowo honoru, zdecydowałam się go zdemontować. Wczoraj go obcięłam i okazało się, że trzymał się naprawdę na samym końcu paznokcia, więc na szczęście obyło się bez piłowania i zrywania.
Napisałam też do mojej Kasi od paznokci, że ściągamy resztę i czekam kiedy będzie miała dla mnie wolny termin :)
Pamiętajcie, żeby nie robić tego samodzielnie, bo może skończyć się to tak jak
tutaj.
Plan wyglÄ…da tak:
1. Przez pierwszych kilka tygodni chcę skupić się nie na zapuszczeniu, ale na jak najszybszym pozbyciu się płytki, która była matowiona i żelowana - w tym pomoże mi
żel z Oriflame (czy ktoś wie czy ta zielona wersja działa tak świetnie jak ta stara pomarańczowa?)
2. Ponieważ już po jednym paznokciu widzę, że rzeczywiście na początku wszystko będzie cienkie, na początek będę musiała utwardzić porządnie płytkę odżywką - tu pozostanę wierna moim Sally Hansen, zresztą ich mam największy zapas - kiedyś trzeba to zużyć. Mam trzy sztuki:
Complete Care Extra Moisturizing 4-in-1 Treatment ,
Hard As Nails (mój faworyt od ponad 10 lat) i
Nailgrowth miracle.
3. Olejki - standardowo ciepła oliwa z cytryną i namaczanie. A do tego capivit a+e, wcierany w płytkę paznokcia.
Przyznam, że czuję się całkiem podekscytowana, bo pierwszy raz mam wyzwanie paznokciowe - zazwyczaj moim paznokciom niewiele było trzeba, zawsze jako podkładu używałam odżywki i wystarczyło. Teraz po raz pierwszy od wielu lat będę mogła sprawdzić czy rzeczywiście ogarniam temat w takim stopniu jak mi się wydawało ;)
Btw. szukałam w googlach jakiegoś zdjęcia ładnych naturalnych paznokci i nie ma! Wszędzie żele lub zaniedbane naturalki ze zniszczoną linią uśmiechu, przebarwieniami. No nie ma i już.